Pada, znowu. Chłopak zakrył się bardziej kocem. Teraz
wystawała mu już tylko brązowa czupryna. Pogoda była taka sama jak całe
wakacje. Bez słońca, zimno, nawet się z
domu nie chce wyjść. Westchnął głośno. „ Muszę wstać, trener mnie zabije”. Chcąc
nie chcąc rzucił z siebie okrycie i przeciągnął się. Zmierzwił włosy i jeszcze
raz zerknął w okno
- Trening w taka pogodę- mruknął sam do siebie kręcąc głową, by się rozbudzić.
- Kazuya śniadanie!- usłyszał z dołu, więc czym prędzej
skoczył do łazienki, ubrał się i zszedł.
Jak zwykle o tej porze jego siostra krzątała się w kuchni.
Kiedy tylko go zauważyła, uśmiechnęła się lekko
- I jak zwykle, koszula nie wyprasowana, włosy w nieładzie,
na co te dziewczyny lecą?
- Cicho bądź- odburknął siadając i zabierając się za swoją
porcję owsianki
- Czyżbyś się nie wyspał?- zapytała Noriko sadowiąc się
naprzeciwko brata i patrząc na niego uważnie- Nie przemęczasz się na tych
treningach? Codziennie bieganie, kosz, rozciąganie
- Za dużo się martwisz- odparł uśmiechając się do niej –
jest dobrze, po prostu całą noc oka nie zmrużyłem zastanawiając się jak w tym
roku będzie wyglądać drużyna do której dołączę.
- No fakt, jeszcze parę dni i będziesz w liceum. Mój maleńki
braciszek tak wyrósł- zaśmiała się wstając i dała mu kłusańca w ramię- to dalej
kończ i pozmywaj. A i jak będziesz wychodził to weź kluczę, bo wychodzę do
roboty i wrócę najwcześniej wieczorem. Żebyś znowu nie łaził po sąsiadach
- Jezu, tylko raz się zdarzyło- burknął z pełnymi ustami
wstawiając naczynia do kranu.
Kiedy skończył, wpadł na górę po torbę i zerknął w lustro.
„Nie jest tak źle” pomyślał patrząc na swoją czerwoną koszulkę z nazwą starej
drużyny koszykówki. „ Jeszcze trochę i będzie za mała”. Był wysoki, najwyższy w
całej szkole, ale pasowało to do niego. Wysportowany, otwarty i skory do pomocy
zrzeszał wokół siebie dużo ludzi. Jednak największą uwagę przyciągały jego
oczy, złote z domieszką karmelu, zmieniały odcień w zależności od tego jak
padało światło. No i był świetny w sportach, co przysporzyło mi wiele fanek.
Łucznictwo, piłka nożna, ręczna, ale najbardziej uwielbiał koszykówkę. Trenował
od małego z tatą, który był surowym ale i sprawiedliwym nauczycielem. Nie
pamiętał już jego twarzy, wygląd matki też uszedł by w niepamięć, gdyby nie
zdjęcia. Gdy miał 7 lat a Noriko 14 rodzice zginęli w wypadku. Od tego czasu
byli sami i nawet dobrze im się powodziło. Byli do siebie podobni z tym, że
Noriko miała świetną pamieć a u Kazuyi nieźle ona szwankowała. Zapominał dużo
drobiazgów, jednak nie tyczyło się to koszykówki. Jeśli zapytało go się kto w
tym i tym roku z kim grał i iloma punktami wygrano, potrafił opowiedzieć mecz
ze szczegółami.
Zarzucił torbę na ramie i zbiegł po schodach przy okazji
łapiąc wodę stojącą na szafce koło drzwi. Kiedy wyszedł za bramę stanął. „ O
czymś zapomniałem”? Starał się skopić i przypomnieć sobie czy coś mu wypadło z
głowie. Miał silne wrażenie, że czegoś nie wziął.
- Ech najwyżej- mruknął i ruszył wzdłuż alejki- na pewno nie
było to coś ważnego
...
Białowłosy chłopak poprawił się pod kołdrą , ziewnął przeciągle
i zerknął w stronę zegara wiszącego centralnie naprzeciw łóżka i aż jęknął
widząc godzinę. Za dwie godziny miał się zjawić w hali sportowej nowego liceum
by zapisać się do klubu koszykówki,, podniósł się z łóżka wziął szybki prysznic
ubrał się jak na przyzwoitego pierwszoklasistę i ruszył wolnym spacerkiem w
stronę szkoły zakładając słuchawki na uszy . Mieszkał na drugim końcu miasta
także nim dotarł do placówki edukacyjnej play lista z jego ulubionym kawałkami
dobiegała końca. Rozejrzał się w poszukiwaniu jakieś żywej duszy. Zerknął na
zegarek w telefonie, udało mu się dotrzeć punktualnie także nie rozumiał pustki
przed szkołą. Skierował swoje kroki prosto do Hali sportowej ,kiedy wszedł do
środka od razu zaniemówił z szeroko otwartą buzią. Mógł jedynie stać w wejściu
i podziwiać jak najlepsi trenując pod okiem nowego trenera. Liceum Serin..
Legendarne liceum za czasów pokolenia cudów chłopak pokiwał jedynie głową
próbując się otrząsnąć ,zsunął słuchawki z uszu i wszedł do środka z całkiem
zadowolonym uśmieszkiem. Oparł się o barierki na widowni i przyglądał się
boisku tutaj jego ojciec trenował by pokonać całe to pieprzone pokolenie cudów,
pełne potworów . Skierował się w stronę schodów ,posiadł najlepszy talent jego
zdaniem ale nie chciał tym świecić na lewo i prawo wiec grzecznie podszedł do
drużyny by zapytać co się dzieje. Okazało się że ich trenerka jest chora i że
eliminacje rozpoczną się dopiero po rozpoczęciu roku więc białowłosy poszedł do
domu przygotowywać się na ten szczególny dzień
Jak po każdym treningu, spocony i zmęczony dotarł pod dom.
Cieszył się że jego trener z gimnazjum sam zaproponował pomoc w utrzymaniu formy w wakacje, ale żałował ,
że nie zapytał dyrektorki wcześniej czy
może używać do tego celu hali. Kiedy wpadł na ten pomysł okazało się, że ta
wyjechała na wakacje i wróci dopiero na początku roku. „ Skleroza nie boli”
pomyślał i odruchowo chwycił za klamkę, ale drzwi nie drgnęły. Wyrwany z
zamyślenia spojrzał w dół i pociągnął jeszcze raz. Nic. W tym momencie
przypomniał sobie, tą rzecz która mu nie dawała spokoju, gdy wychodził. Tak,
miał wziąć klucze, swoje klucze, te same które teraz beztrosko i spokojnie
leżały sobie na półce w pokoju na górze.
Oparł się głową o drzwi. „Cholera”. Spojrzał na zegarek.
„Zostało jeszcze jakieś dobre 8 godzin zanim wróci siostra”. Westchnął, chcąc
nie chcąc wyjął komórkę i wybrał numer. Po paru sygnałach odezwał się zaspany
męski głos
- Czego...
- Cześć Mizuru, mogę
do ciebie wpaść?- zapytał opierając tyłem o drzwi i machając sąsiadce,która wyszła z domu z naprzeciwka
dodał- Mam małą awarię
- Awarię?.. Aaa pewnie znowu nie zabrałeś kluczy co- chłopak
się zaśmiał, a w tle dało się słyszeć brzdęk sprężyn- No spoko, wbijaj, tylko
kup coś do żarcia bo nic nie mam
- Taa domyśliłem się- uśmiechnął się lekko- to co jak
zwykle, mrożonki czy po prostu zamówimy pizze?
- Hmm w sumie zjadłbym pizze..
- To ustalone, będę za 15 minut- oparł i rozłączył się
Mizuru, jego przyjaciel z dzieciństwa, razem trenowali,
tylko on przy nim został, kiedy zabrakło ich rodziców, inny się odsunęli, nie
wiedząc jak się zachować, lub byli przesadnie mili a potem gadali za plecami.
Tylko Mizuru się nie zmienił, jedyne co w jego życiu uległo zmianie, to to, że
pokochał bardziej piłkę nożną niż kosza, ale zawsze znalazł czas by pograć z
Kazuy’ą. Dawno się nie widzieli, brązowooki miał swoje treningi a Mizuru obijał
się całe wakacje grając w gry.
Po drodze wskoczył do sklepu po coś do picia, domyślając
się, że jego kolega na pewno dawno nie robił zakupów. Dodatkowo wziął parę potrzebnych
rzeczy i ruszył dalej.
- No w końcu, już chciałem zamawiać ale nie wiedziałem czy
nadal lubisz pieczarki czy już nie- Kazuya uśmiechnął się i postawił na stole
siatki- pewnie że tak, skąd to pytanie
- Dobra, to dużą pepperoni z pieczarkami i dodatkowym serem-
zakończył rozmowę Mizuru i opadł na łóżko- rozgość się jak zawsze, znaczy dawno
tu nie ogarniałem ale no- wyszczerzył zęby
- Jesteś po prostu fleją- odparł szatyn i rzucił w kolegę
skarpetą leżącą obok stołu
- Ej no gdzie mi z tym- zerwał się i stanął na przeciwko
niego. Byli prawie równi, jednak Kazuya odrobinę przewyższał Mizuru. W
gimnazjum często brano ich za braci, ponieważ mieli podobne fryzury, z tym że
Mizuru był brunetem o zielonych oczach, oraz chód, który był podobny do tego
stopnia, że dla każdego szokiem było to, że nie są spokrewnieni.
Teraz jednak stojąc
do siebie twarzą w twarz Kazuya spojrzał na chłopaka zdziwiony
- Zmalałeś?- położył swoją dłoń na jego włosach- jesteś
jeszcze niższy niż byłeś!
-Głupi- odmachnął się i strzepnął jego rękę- To ty
wystrzeliłeś jak monstrum. Ja tam mam normalny wzrost i się z tego cieszę
- Dobra dobra karzełku, gdzie ta twoja pizza?
- Powinna zaraz być. I nie mów do mnie karzełku mutancie-
zaśmiał się i rzucił w chłopaka paczką fasoli- A w ogóle po co mi to?- zapytał
wskazując na zawartość siatek
- No żebyś jakoś dotrwał do września- powiedział brązowooki-
wtedy wracają rodzice nie?
- Noo- odmruknął i rozejrzał się- kurde będę musiał
posprzątać. Spojrzał na Kazuy’ę- Więc jednak Seiko co? Nie zdecydujesz się na
Chilton?
- Nie, do Seiko chodziły same gwiazdy, w tym mój tata, więc
kontynuuje rodzinną tradycję- uśmiechnął się
Rozległ się dzwonek do drzwi. Zapłacili dostawcy, włączyli
mecz i zabrali się za jedzenie.
Po paru godzinach zadzwonił telefon szatyna.
- Kazuya? Gdzie jesteś?- rozległ się damski głos w słuchawce
- Jestem u Mizuru. Chwila, skąd wiesz, że nie ma mnie w
domu?- zerknął na zegarek- Przecież dopiero wyjeżdżasz z pracy
- Dzwoniła do mnie sąsiadka, że cię widziała jak stałeś pod
drzwiami a potem gdzieś poszedłeś. Znowu nie wziąłeś kluczy co?- westchnęła-
zbieraj się, za 5 minut będę to cię zabiorę, chyba że , chcesz się przejść.
- Nie, już schodzę- odparł wstając. Rozłączył się- To ja
lece
Mizuru przesunął się by ułatwić mu wyście- To do zobaczenia.
Na pewno nie zmienisz zdania co do szkoły?
Kazuya uśmiechnął się lekko i spojrzał w ekran telewizora-
Zdecydowanie nie
Gdy ten wyszedł brunet westchnął – Co on widzi w tym
pokoleniu cudów- mruknął zerknął w telewizor w momencie oddania rozstrzygającego
kosza przez Seiko i ich wygraną z akademią Tou.
- No dobra, przyznaję, nie są najgorsi- stwierdził wyłączając
telewizor, wyjmując kasetę i odkładając ją na półkę.