niedziela, 22 lutego 2015

Wschód słońca widziany z boiska

Pada, znowu. Chłopak zakrył się bardziej kocem. Teraz wystawała mu już tylko brązowa czupryna. Pogoda była taka sama jak całe wakacje.  Bez słońca, zimno, nawet się z domu nie chce wyjść. Westchnął głośno. „ Muszę wstać, trener mnie zabije”. Chcąc nie chcąc rzucił z siebie okrycie i przeciągnął się. Zmierzwił włosy i jeszcze raz zerknął w okno
- Trening w taka pogodę- mruknął sam do siebie kręcąc głową, by się rozbudzić.
- Kazuya śniadanie!- usłyszał z dołu, więc czym prędzej skoczył do łazienki, ubrał się i zszedł.
Jak zwykle o tej porze jego siostra krzątała się w kuchni. Kiedy tylko go zauważyła, uśmiechnęła się lekko
- I jak zwykle, koszula nie wyprasowana, włosy w nieładzie, na co te dziewczyny lecą?
- Cicho bądź- odburknął siadając i zabierając się za swoją porcję owsianki
- Czyżbyś się nie wyspał?- zapytała Noriko sadowiąc się naprzeciwko brata i patrząc na niego uważnie- Nie przemęczasz się na tych treningach? Codziennie bieganie, kosz, rozciąganie
- Za dużo się martwisz- odparł uśmiechając się do niej – jest dobrze, po prostu całą noc oka nie zmrużyłem zastanawiając się jak w tym roku będzie wyglądać drużyna do której dołączę.
- No fakt, jeszcze parę dni i będziesz w liceum. Mój maleńki braciszek tak wyrósł- zaśmiała się wstając i dała mu kłusańca w ramię- to dalej kończ i pozmywaj. A i jak będziesz wychodził to weź kluczę, bo wychodzę do roboty i wrócę najwcześniej wieczorem. Żebyś znowu nie łaził po sąsiadach
- Jezu, tylko raz się zdarzyło- burknął z pełnymi ustami wstawiając naczynia do kranu.
Kiedy skończył, wpadł na górę po torbę i zerknął w lustro. „Nie jest tak źle” pomyślał patrząc na swoją czerwoną koszulkę z nazwą starej drużyny koszykówki. „ Jeszcze trochę i będzie za mała”. Był wysoki, najwyższy w całej szkole, ale pasowało to do niego. Wysportowany, otwarty i skory do pomocy zrzeszał wokół siebie dużo ludzi. Jednak największą uwagę przyciągały jego oczy, złote z domieszką karmelu, zmieniały odcień w zależności od tego jak padało światło. No i był świetny w sportach, co przysporzyło mi wiele fanek. Łucznictwo, piłka nożna, ręczna, ale najbardziej uwielbiał koszykówkę. Trenował od małego z tatą, który był surowym ale i sprawiedliwym nauczycielem. Nie pamiętał już jego twarzy, wygląd matki też uszedł by w niepamięć, gdyby nie zdjęcia. Gdy miał 7 lat a Noriko 14 rodzice zginęli w wypadku. Od tego czasu byli sami i nawet dobrze im się powodziło. Byli do siebie podobni z tym, że Noriko miała świetną pamieć a u Kazuyi nieźle ona szwankowała. Zapominał dużo drobiazgów, jednak nie tyczyło się to koszykówki. Jeśli zapytało go się kto w tym i tym roku z kim grał i iloma punktami wygrano, potrafił opowiedzieć mecz ze szczegółami. 
Zarzucił torbę na ramie i zbiegł po schodach przy okazji łapiąc wodę stojącą na szafce koło drzwi. Kiedy wyszedł za bramę stanął. „ O czymś zapomniałem”? Starał się skopić i przypomnieć sobie czy coś mu wypadło z głowie. Miał silne wrażenie, że czegoś nie wziął.
- Ech najwyżej- mruknął i ruszył wzdłuż alejki- na pewno nie było to coś ważnego

...

Białowłosy chłopak poprawił się pod kołdrą , ziewnął przeciągle i zerknął w stronę zegara wiszącego centralnie naprzeciw łóżka i aż jęknął widząc godzinę. Za dwie godziny miał się zjawić w hali sportowej nowego liceum by zapisać się do klubu koszykówki,, podniósł się z łóżka wziął szybki prysznic ubrał się jak na przyzwoitego pierwszoklasistę i ruszył wolnym spacerkiem w stronę szkoły zakładając słuchawki na uszy . Mieszkał na drugim końcu miasta także nim dotarł do placówki edukacyjnej play lista z jego ulubionym kawałkami dobiegała końca. Rozejrzał się w poszukiwaniu jakieś żywej duszy. Zerknął na zegarek w telefonie, udało mu się dotrzeć punktualnie także nie rozumiał pustki przed szkołą. Skierował swoje kroki prosto do Hali sportowej ,kiedy wszedł do środka od razu zaniemówił z szeroko otwartą buzią. Mógł jedynie stać w wejściu i podziwiać jak najlepsi trenując pod okiem nowego trenera. Liceum Serin.. Legendarne liceum za czasów pokolenia cudów chłopak pokiwał jedynie głową próbując się otrząsnąć ,zsunął słuchawki z uszu i wszedł do środka z całkiem zadowolonym uśmieszkiem. Oparł się o barierki na widowni i przyglądał się boisku tutaj jego ojciec trenował by pokonać całe to pieprzone pokolenie cudów, pełne potworów . Skierował się w stronę schodów ,posiadł najlepszy talent jego zdaniem ale nie chciał tym świecić na lewo i prawo wiec grzecznie podszedł do drużyny by zapytać co się dzieje. Okazało się że ich trenerka jest chora i że eliminacje rozpoczną się dopiero po rozpoczęciu roku więc białowłosy poszedł do domu przygotowywać się na ten szczególny dzień

...

Jak po każdym treningu, spocony i zmęczony dotarł pod dom. Cieszył się że jego trener z gimnazjum sam zaproponował pomoc  w utrzymaniu formy w wakacje, ale żałował , że nie zapytał dyrektorki  wcześniej czy może używać do tego celu hali. Kiedy wpadł na ten pomysł okazało się, że ta wyjechała na wakacje i wróci dopiero na początku roku. „ Skleroza nie boli” pomyślał i odruchowo chwycił za klamkę, ale drzwi nie drgnęły. Wyrwany z zamyślenia spojrzał w dół i pociągnął jeszcze raz. Nic. W tym momencie przypomniał sobie, tą rzecz która mu nie dawała spokoju, gdy wychodził. Tak, miał wziąć klucze, swoje klucze, te same które teraz beztrosko i spokojnie leżały sobie na półce w pokoju na górze.
Oparł się głową o drzwi. „Cholera”. Spojrzał na zegarek. „Zostało jeszcze jakieś dobre 8 godzin zanim wróci siostra”. Westchnął, chcąc nie chcąc wyjął komórkę i wybrał numer. Po paru sygnałach odezwał się zaspany męski głos
- Czego...
- Cześć  Mizuru, mogę do ciebie wpaść?- zapytał  opierając  tyłem o drzwi i machając  sąsiadce,która wyszła z domu z naprzeciwka dodał- Mam małą awarię
- Awarię?.. Aaa pewnie znowu nie zabrałeś kluczy co- chłopak się zaśmiał, a w tle dało się słyszeć brzdęk sprężyn- No spoko, wbijaj, tylko kup coś do żarcia bo nic nie mam
- Taa domyśliłem się- uśmiechnął się lekko- to co jak zwykle, mrożonki czy po prostu zamówimy pizze?
- Hmm w sumie zjadłbym pizze..
- To ustalone, będę za 15 minut- oparł i rozłączył się
Mizuru, jego przyjaciel z dzieciństwa, razem trenowali, tylko on przy nim został, kiedy zabrakło ich rodziców, inny się odsunęli, nie wiedząc jak się zachować, lub byli przesadnie mili a potem gadali za plecami. Tylko Mizuru się nie zmienił, jedyne co w jego życiu uległo zmianie, to to, że pokochał bardziej piłkę nożną niż kosza, ale zawsze znalazł czas by pograć z Kazuy’ą. Dawno się nie widzieli, brązowooki miał swoje treningi a Mizuru obijał się całe wakacje grając w gry.
Po drodze wskoczył do sklepu po coś do picia, domyślając się, że jego kolega na pewno dawno nie robił zakupów. Dodatkowo wziął parę potrzebnych rzeczy i ruszył dalej.
- No w końcu, już chciałem zamawiać ale nie wiedziałem czy nadal lubisz pieczarki czy już nie- Kazuya uśmiechnął się i postawił na stole siatki- pewnie że tak, skąd to pytanie
- Dobra, to dużą pepperoni z pieczarkami i dodatkowym serem- zakończył rozmowę Mizuru i opadł na łóżko- rozgość się jak zawsze, znaczy dawno tu nie ogarniałem ale no- wyszczerzył zęby
- Jesteś po prostu fleją- odparł szatyn i rzucił w kolegę skarpetą leżącą obok stołu
- Ej no gdzie mi z tym- zerwał się i stanął na przeciwko niego. Byli prawie równi, jednak Kazuya odrobinę przewyższał Mizuru. W gimnazjum często brano ich za braci, ponieważ mieli podobne fryzury, z tym że Mizuru był brunetem o zielonych oczach, oraz chód, który był podobny do tego stopnia, że dla każdego szokiem było to, że nie są spokrewnieni.
Teraz jednak stojąc  do siebie twarzą w twarz Kazuya spojrzał na chłopaka zdziwiony
- Zmalałeś?- położył swoją dłoń na jego włosach- jesteś jeszcze niższy niż byłeś!
-Głupi- odmachnął się i strzepnął jego rękę- To ty wystrzeliłeś jak monstrum. Ja tam mam normalny wzrost i się z tego cieszę
- Dobra dobra karzełku, gdzie ta twoja pizza?
- Powinna zaraz być. I nie mów do mnie karzełku mutancie- zaśmiał się i rzucił w chłopaka paczką fasoli- A w ogóle po co mi to?- zapytał wskazując na zawartość siatek
- No żebyś jakoś dotrwał do września- powiedział brązowooki- wtedy wracają rodzice nie?
- Noo- odmruknął i rozejrzał się- kurde będę musiał posprzątać. Spojrzał na Kazuy’ę- Więc jednak Seiko co? Nie zdecydujesz się na Chilton?
- Nie, do Seiko chodziły same gwiazdy, w tym mój tata, więc kontynuuje rodzinną tradycję- uśmiechnął się
Rozległ się dzwonek do drzwi. Zapłacili dostawcy, włączyli mecz i zabrali się za jedzenie.
Po paru godzinach zadzwonił telefon szatyna.
- Kazuya? Gdzie jesteś?- rozległ się damski głos w słuchawce
- Jestem u Mizuru. Chwila, skąd wiesz, że nie ma mnie w domu?- zerknął na zegarek- Przecież dopiero wyjeżdżasz z pracy
- Dzwoniła do mnie sąsiadka, że cię widziała jak stałeś pod drzwiami a potem gdzieś poszedłeś. Znowu nie wziąłeś kluczy co?- westchnęła- zbieraj się, za 5 minut będę to cię zabiorę, chyba że , chcesz się przejść.
- Nie, już schodzę- odparł wstając. Rozłączył się- To ja lece
Mizuru przesunął się by ułatwić mu wyście- To do zobaczenia. Na pewno nie zmienisz zdania co do szkoły?
Kazuya uśmiechnął się lekko i spojrzał w ekran telewizora- Zdecydowanie nie
Gdy ten wyszedł brunet westchnął – Co on widzi w tym pokoleniu cudów- mruknął zerknął w telewizor w momencie oddania rozstrzygającego kosza przez Seiko i ich wygraną z akademią Tou.
- No dobra, przyznaję, nie są najgorsi- stwierdził  wyłączając  telewizor, wyjmując kasetę i odkładając ją na półkę.